Sushi nigdy nie należało do mojego repertuaru. Wszyscy się zachwycali, wszyscy prowadzili ranking najlepszych w Warszawie „suszarni” i wszyscy wymieniali poufne informacje. Byłam kompletnie odporna na tego typu rozmowy i styl bycia. Uważałam, że jak coś jest „trendy” to i ja nie muszę uczestniczyć w powszechnym zachwycie. Do czasu. Po prostu …zasmakowałam w sushi.
Jedna wizyta w sympatyczniej restauracji i postanowiłam wydarzenie powtórzyć. Owszem, uprzedzano mnie, że składniki są tak drogie, że najlepiej faktycznie iść do knajpy, zamiast samemu parać się produkcją, ale mieszkam na wsi i najbardziej na świecie lubię gotować u siebie. W delikatesach nabyłam (na wyczucie) wszystko, co potrzeba i zaplanowałam sushi na sobotni wieczór.
W sobotę rano zadzwonił mój brat i wyczułam, że ma ochotę się do mnie wprosić. Przyznałam się do sushi planów i dotarł do mnie z dodatkowymi zakupami, dzięki czemu wspólnymi siłami wygenerowaliśmy super-sushi-ucztę.
SKŁADNIKI:
PRZYGOTOWANIE RYŻU:
PRZYGOTOWANIE SUSHI: